niedziela, 14 grudnia 2014

4






-To śmieszne, ale jestem pewien, że wiedziałabyś jak postąpić.-po prawie godzinnym monologu wstał z brązowej ławki i po raz ostatni spojrzała na nagrobek.-Kocham Cię mamo, za tydzień przywiozę nowe kwiaty i zabiorę do Ciebie Matyldę. 



-Tato, ja na prawdę chcę w końcu zobaczyć się z mamą.-mała dziewczynka ze zbyt poważną jak na swój wiek miną zajęłam miejsce naprzeciwko swojego ojca.-Dlaczego nie mogę? Odpowiedz mi, proszę tatusiu. 
-Matylda, to jest bardzo trudne i nie zrozumiesz tego. Przepraszam słońce.-chciał ją przytulić, ale ona wyrwała się z jego objęć.
-Jak Ty mi nie powiesz to dowiem się sama!-krzyknęła i wybuchając płaczem pobiegła do swojego pokoju. Była tak samo wybuchowa jak jej matka, nawet mimika ich twarzy była nie do odróżnienia. 
Siatkarz cicho otwierając drzwi od małego pokoiku zobaczył córkę wtuloną w pluszowego misia, którego nazywała swoim przyjacielem. Bez zastanowienia usiadł obok i ze smutkiem wpatrywał się w dziewczynkę, aż ta nie odwróciła się w jego kierunku.
-Nie kochasz mnie, prawda?-zapytała ze łzami w oczach, trzymając w dłoni zdjęcie matki.
-Kocham Cię najbardziej na świecie.-przytulił córkę i sam uronił kilka łez-Obiecuję Ci, że już niedługo zobaczysz mamusię, pobawicie się razem, dobrze?
-A jak niedługo?-zapytała z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Jak najszybciej.-odwzajemnił uśmiech małej dziewczynki i po raz kolejny mocno przytulił. 


"Nie mam pojęcia z jakiego powodu nie pozwolono mi jeździć do Ciebie samej. Przecież mam ręce i nogi. Nie jestem kaleką! Wiesz, że ostatnio dzwoniła do mnie matka i mówiła, że Andrzej ciągle o mnie pyta? Nie wiem po co nagle mu się o mnie przypomniało. Oddał mnie tym aroganckim ludziom, a teraz ma czelność pytać jak się czuję...bezczelny! Nie patrz tak na mnie Elu i nie próbuj wmawiać mi, że nie mam racji, bo zdecydowanie mam. Moja mama wszystko mi powiedziała."


-Ado. Andrzej Cię nikomu nie oddał, zdecydowała o tym Twoja matka.
-Kłamiesz!-wrzasnęłam i uderzyłam pięścią w biurko.
-Nie. Jeśli chcesz możesz już jutro spotkać się z Matyldą. Wystarczy, że dasz mi numer Andrzeja. A co do Twojej matki zaraz pokażę Ci papiery. To ona je wszystkie podpisała, Andrzej nie wie nawet gdzie jesteś. Wracaj teraz do ośrodka, nie mów nikomu o tym co Ci powiedziałam, ale przemyśl wszystko to co Ty powiedziałaś w tym gabinecie. Zastanów się, czy wszystko działo się tak jak mi to opisywałaś. Do zobaczenia.


-Tato! Telefon! Tato no! Otwieraj te drzwi!-pod drzwiami łazienki z telefonem w ręku podskakiwała mała Matylda niewyobrażalnie złoszcząć sie na to, że jej tato nie reaguje natychmiastowo.-No w końcu, ile można Cię wołać.-pokręciła z politowaniem głową i podała ojcu nadal dzwoniący telefon.

-Słucham?-zapytał przykładając przemiot do ucha jednocześnie przeczesując włosy dłonią. 
-Pan Andrzej Wrona?-zapytała nieznajoma mu kobieta.
-Tak, zgadza się.
-Nazywam się Elżbieta Nowak. Jestem terapeutką pana żony. Chciałam z panem porozmowiać właśnie na jej temat. 
-Skąd ma pani moj numer?
-Podała mi go pani Ada. Ma pan chwilę?
-Tak, proszę mówić o co chodzi.-z przerażenia usiadł na salonem kanapie i wpatrywał się w jeden punkt.
-Pana żona chce spotkać się z panem i Matyldą. Do tej pory uważała, że to właśnie pan oddał ją do ośrodka. Dopiero wczoraj dowiedziała się prawdy. Jej matka mówiła, że pan o nią pytał. Jeśli wyraża pan zgodę na spotkanie...
-Oczywiście, że się zgadzam. Może być jutro?-zapytał z ogromną nadzieją w głosie. 
-Jak najbardziej. W takim razie wyśle panu smsem adres mojej poradni. Będzie pan z córką?
-Tak. Dziękuję.-rozłoczył się i nie wierząc w to co właśnie sie stało wybrał numer swojej teściowej. 



Witajcie. Znowu masa czasu minęła od poprzedniego rozdziału, ale szkoła nie pozwala mi prawie na nic. Przedstawiłam Wam odpowiedź na pytanie kim jest, a właściwie była tajemnicza kobieta uwielbiająca polne kwiaty, ale od razu wprowadziłam kolejną niewiadomą sama nie wiem dlaczego. 
Nowy wpis pojawi się po świętach, więc już teraz życzę Wam wesołych świąt! Niech upłyną Wam one w ciepłej i rodzinnej atmosferze :) Pozdrawiam, Patrycja :*