sobota, 17 stycznia 2015

5-epilog



-Nawet nie wiesz jak się cieszę. Wiesz nie pamiętam za dużo, ale mi się przypomni. Daleko jeszcze?-mała dziewczynka od kilku godzin zadawała swojemu ojcu masę pytań.
-Już jesteśmy.-odpowiedział sztucznie się uśmiechając. Miał wiele obaw związanych z tym spotkaniem. Nie wiedział jaki jest stan psychiczny jego żony. Nie widział już jednak odwrotu. Najważniejsza kobieta jego życia, czyli mała Matylda była w stanie ogromnej euforii z powodu spotkania z matką, nie mógł jej tego odebrać.


"Dokładnie taka jak ją sobie wyobrażałam. Uśmiechnięta i z oczami Andrzeja. Nie widziałam jej masę czasu, ale miłość do dziecka nigdy nie wygasa. Ponad godzinę spędziła w moich objęciach. 
Porozmawiałam z Andrzejem, szczerze, bez zbędnych wyrzutów. Elżbieta miała rację, to moja własna matka oddała mnie do ośrodka, nie on. Jednak gdyby nie to jak się zachował nic podobnego nie miałoby miejsca. Chyba z upływem czasu się zmienił. Matylda go strasznie kocha i nie dostrzega w nim najmnijeszej wady. Zgodził się zabrać mnie do domu, a ja postanowiłam mu wybaczyć."


Perspektywa Matyldy 

"Teraz oprócz taty mam również mamę. Piękną, uśmiechniętą i taką, która mnie kocha, taką o jakiej zawsze marzyłam. Za kilka miesięcy nie będę już tą małą Matyldą, bo będę mieć rodzeństwo, stanę się starszą siostrą i to w dodatku podwójnie-będzie i brat i siostra. W szkole każdy mi tego zazdrości. Rok  po tym jak mama do Nas wróciła wyprowadziliśmy się do Włoch. Tato gra tutaj w klubie, mama zajmuje się mną i niedługo też moim rodzeństwem. Babcia Krysia obraziła się na mamę i tatę potwornie i nawet do Nas nie dzwoni, cóż..może kiedyś wróci do Nas tak jak zrobiła to mama. Mimo tego jesteśmy szczęśliwi i będziemy już na zawsze, a moi rodzice nie zagubią się po raz drugi."



Chyba nieco zaskoczyłam Was, że to już koniec, ale mam nadzieję, że chociaż troszkę Wam się tu podobało. Dla tych, którzy znoszą moją twórczość mam raczej dobrą wiadomość, bo już jestem w trakcie tworzenia nowego opowiadania, a dla tych którzy mają mnie dość-złą, bo jeszcze trochę na bloggerze mnie pooglądają. 
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze dodane pod tym opowiadaniem. Były ogormną motywacją do daleszego działania. :) Jesteście kochani :*

Zapraszam na opowiadanie o Zbyszku Bartmanie:
http://flames-of-lovee.blogspot.com/

niedziela, 14 grudnia 2014

4






-To śmieszne, ale jestem pewien, że wiedziałabyś jak postąpić.-po prawie godzinnym monologu wstał z brązowej ławki i po raz ostatni spojrzała na nagrobek.-Kocham Cię mamo, za tydzień przywiozę nowe kwiaty i zabiorę do Ciebie Matyldę. 



-Tato, ja na prawdę chcę w końcu zobaczyć się z mamą.-mała dziewczynka ze zbyt poważną jak na swój wiek miną zajęłam miejsce naprzeciwko swojego ojca.-Dlaczego nie mogę? Odpowiedz mi, proszę tatusiu. 
-Matylda, to jest bardzo trudne i nie zrozumiesz tego. Przepraszam słońce.-chciał ją przytulić, ale ona wyrwała się z jego objęć.
-Jak Ty mi nie powiesz to dowiem się sama!-krzyknęła i wybuchając płaczem pobiegła do swojego pokoju. Była tak samo wybuchowa jak jej matka, nawet mimika ich twarzy była nie do odróżnienia. 
Siatkarz cicho otwierając drzwi od małego pokoiku zobaczył córkę wtuloną w pluszowego misia, którego nazywała swoim przyjacielem. Bez zastanowienia usiadł obok i ze smutkiem wpatrywał się w dziewczynkę, aż ta nie odwróciła się w jego kierunku.
-Nie kochasz mnie, prawda?-zapytała ze łzami w oczach, trzymając w dłoni zdjęcie matki.
-Kocham Cię najbardziej na świecie.-przytulił córkę i sam uronił kilka łez-Obiecuję Ci, że już niedługo zobaczysz mamusię, pobawicie się razem, dobrze?
-A jak niedługo?-zapytała z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Jak najszybciej.-odwzajemnił uśmiech małej dziewczynki i po raz kolejny mocno przytulił. 


"Nie mam pojęcia z jakiego powodu nie pozwolono mi jeździć do Ciebie samej. Przecież mam ręce i nogi. Nie jestem kaleką! Wiesz, że ostatnio dzwoniła do mnie matka i mówiła, że Andrzej ciągle o mnie pyta? Nie wiem po co nagle mu się o mnie przypomniało. Oddał mnie tym aroganckim ludziom, a teraz ma czelność pytać jak się czuję...bezczelny! Nie patrz tak na mnie Elu i nie próbuj wmawiać mi, że nie mam racji, bo zdecydowanie mam. Moja mama wszystko mi powiedziała."


-Ado. Andrzej Cię nikomu nie oddał, zdecydowała o tym Twoja matka.
-Kłamiesz!-wrzasnęłam i uderzyłam pięścią w biurko.
-Nie. Jeśli chcesz możesz już jutro spotkać się z Matyldą. Wystarczy, że dasz mi numer Andrzeja. A co do Twojej matki zaraz pokażę Ci papiery. To ona je wszystkie podpisała, Andrzej nie wie nawet gdzie jesteś. Wracaj teraz do ośrodka, nie mów nikomu o tym co Ci powiedziałam, ale przemyśl wszystko to co Ty powiedziałaś w tym gabinecie. Zastanów się, czy wszystko działo się tak jak mi to opisywałaś. Do zobaczenia.


-Tato! Telefon! Tato no! Otwieraj te drzwi!-pod drzwiami łazienki z telefonem w ręku podskakiwała mała Matylda niewyobrażalnie złoszcząć sie na to, że jej tato nie reaguje natychmiastowo.-No w końcu, ile można Cię wołać.-pokręciła z politowaniem głową i podała ojcu nadal dzwoniący telefon.

-Słucham?-zapytał przykładając przemiot do ucha jednocześnie przeczesując włosy dłonią. 
-Pan Andrzej Wrona?-zapytała nieznajoma mu kobieta.
-Tak, zgadza się.
-Nazywam się Elżbieta Nowak. Jestem terapeutką pana żony. Chciałam z panem porozmowiać właśnie na jej temat. 
-Skąd ma pani moj numer?
-Podała mi go pani Ada. Ma pan chwilę?
-Tak, proszę mówić o co chodzi.-z przerażenia usiadł na salonem kanapie i wpatrywał się w jeden punkt.
-Pana żona chce spotkać się z panem i Matyldą. Do tej pory uważała, że to właśnie pan oddał ją do ośrodka. Dopiero wczoraj dowiedziała się prawdy. Jej matka mówiła, że pan o nią pytał. Jeśli wyraża pan zgodę na spotkanie...
-Oczywiście, że się zgadzam. Może być jutro?-zapytał z ogromną nadzieją w głosie. 
-Jak najbardziej. W takim razie wyśle panu smsem adres mojej poradni. Będzie pan z córką?
-Tak. Dziękuję.-rozłoczył się i nie wierząc w to co właśnie sie stało wybrał numer swojej teściowej. 



Witajcie. Znowu masa czasu minęła od poprzedniego rozdziału, ale szkoła nie pozwala mi prawie na nic. Przedstawiłam Wam odpowiedź na pytanie kim jest, a właściwie była tajemnicza kobieta uwielbiająca polne kwiaty, ale od razu wprowadziłam kolejną niewiadomą sama nie wiem dlaczego. 
Nowy wpis pojawi się po świętach, więc już teraz życzę Wam wesołych świąt! Niech upłyną Wam one w ciepłej i rodzinnej atmosferze :) Pozdrawiam, Patrycja :*


sobota, 15 listopada 2014

3


"You’re the only one I wish I could forgetThe only one I’d love enough to not forgiveAnd though you break my heart, you’re the only oneAnd though there are times when I hate youCause I can’t eraseThe times that you hurt meAnd put tears on my faceAnd even now while I hate you."



"Przepraszam Elu, nie powinnam ostatnio wyjść bez pożegnania. Mam nadzieję, że nie zmarnowałam Ci przez to czasu, ale cieżko jest tak o tym mówić, bo ja nadal Go kocham, jest dla mnie ważny, on i Matylda. Ale wtedy jak mu powiedziałam o ciąży tak cholernie się bałam, a on się ucieszył. Przeprosił mnie za wszystko, obiecał poprawę i nawet przez jakiś czas było znowu idealnie. Urządziliśmy piękny różówy pokoik, kupiliśmy wózek i te wszystkie inne potrzebne rzeczy, ale potem znowu się zaczęło. Wracał późno, albo nie nocował w domu. Po przegranych meczach zawsze wracał pijany, krzyczał, bił mnie, ale Matyldę szanował i wiedziałam, że chociaż ją kocha. Nie obrazisz się jeśli na dzisiaj już skończymy? Wiem, że jesteśmy tu chwilę, ale chciałabym coś załatwić zanim będę musiała wracać."


W kwiaciarni obok kamienicy, w której znajdowało się biuro mojej terapeutki kupiłam Jej ulubiony bukiet polnych kwiatów po czym wsiadłam do samochodu i pojechałam na kolejne, rutynowe już spotkanie. Zawsze spotykałyśmy się o 16.30, piłyśmy kawę i objadałyśmy się Jej wspaniałą szarlotką. Na każde spotkania, które z biegiem czasu były coraz rzadsze przynosiłam jej własnie polne kwiaty. Andrzej wiele razy opowiadał jak bardzo je lubi, dlatego właśnie dzięki nim wkupiłam się początkowo w Jej łaski. Później byłyśmy niczym przyjaciółki, jednak zawsze miałam przed Nią ten jeden sekret. Rozmyślając przekroczyłam cmentarną bramę i wchodząc w jedną z małych ścieżek usiadłam na ławce obok Jej grobu. Nigdy nie byłam osobą bogobojną, wierzyłam w istnienie Stwórcy, ale nie odgrywało to w moim życiu ważnej roli. Nawet teraz przychodząc tutaj nie odmawiałam modlitwy. Siadałam i rozmawiałam z Nią. Dopiero niedawno wyjawiłam jej skrywany sekret, wiem, że chciałaby mi pomóc, wspierałaby mnie, bo od tego są przyjaciele, prawda? Rozmowę przerwał nam telefon od Elżbiety. Niestety, ale musiałam już wracać. 



-Musisz mi powiedzieć!-wysoki mężczyzna z wściekłością uderzył pięścią w stół.
-Wystarczająco ją zraniłeś! Wynoś się z mojego mieszkania!
-A pomyślałaś o Matyldzie? Ciągle o nią pyta, chce się z nią spotkać. Co mam jej powiedzieć?
-Mnie się pytasz? Sam zniszczyłeś to co ona budowała przez lata, Pochwal się córce jakiego ma wspaniałego ojca.
-Jesteś bezczelna Krystyno.-wypowiedział szeptem z niedowierzaniem i wyszedł z mieszkania teściowej trzaskając drzwiami. Przez kilka godzin bezcelowo błąkał się po mieście. Widząc kolorową kwiaciarnię bez zastanowienia wszedł do środka i kupił bukiet polnych kwiatów. Pobiegł do domu i zostawiając córkę pod opieką Aleksandry i Karola jak najszybciej pojechał do ukochanej Warszawy. 



"Dziękuję Ci Elu za wczoraj, bardzo mi pomogłaś. Chyba w końcu zrozumiałam o co tak na prawdę chodzi. Nie potrafię bez nich żyć. Nawet nie wiesz jak mi ich brakuje. Jak sądzisz tęksnią za mną? Chciałabym ich zobaczyć. Wiem, że nie mogę, ale dzisiaj wszystko jest na prawdę dobrze. Bynajmniej mi się tak wydaje. Obiecuję Ci Elu, tylko popatrzę i sobie wrócę. Zgódź się. 
Nie jestem załamaną dziewczyną...już nie."



Cześć. Prawie miesiąc minął od ostatniego rozdziału i w końcu udało mi się coś napisać. 
Domyślacie kim może być kobieta uwielbiająca polne kwiaty? 
Wiem, że może zdziwić Was zachowowanie Andrzeja wobec Krystyny (matki Ady), ale w następnym rozdziale wszystko stanie się jasne. Pozdrawiam, Patrycja :*

niedziela, 19 października 2014

2



"Te pierwsze wspólne wakacje, beztroskie chwile, zero myśli o problemach...to było magiczne. Jednak już wtedy powinnam zacząć coś podejrzewać. Wielokrotnie oglądał się za innymi kobietami, no ale to w końcu facet. Ja też będąc z Andrzejem wiele razy spojrzałam na przystojniaków, któzy wyglądem przypominali mi znanych aktorów, piosenkarzy. Taka zwykła ciekawość. Ale wracając do wakacji to minęły bardzo szybko. Andrzej wrócił do klubu, a ja do osiedlowego sklepiku. Nie poszłam na studia, bo bałam się, że go strace. Może gdybym wtedy postąpiła inaczej to teraz bym się u Pani nie znajdowała.  W 2010 roku bez żadnych ustaleń po prostu powiedział, że za tydzień przeprowadzamy się do Bydgoszczy, bo on tam będzie grał. Nie ukrywałam wtedy swojej wściekłości i rozgoryczenia. Nie miałam mu za złe, że zmienia klub, nie przeszkadzała mi przeprowadzka, ale to, że nie prosił mnie o pomoc w podjęciu takiej decyzji. Poczułam się wtedy jakbym nic dla niego nie znaczyła. Dwa tygodnie spędziłam w Warszawie u rodziców, ale nie umiejąc wytrzymać bez jego głosu, dotyku, czy spojrzenia spakowałam walizki w ciagu godziny i siedziałam w pociagu do Bydgoszczy. Nie znałam adresu, ale wiedziałam, że ma trening. Jak mnie zobaczył wydawało mi się, że na prawdę mnie kocha. Ogromy uśmiech na twarzy, iskierki w oczach i głośno wykrzyczane moje imie. A wieczorem przygotwana przez niego kolacja przy świecach, romantyczna noc i pewność, że już na zawsze tak będzie. Dopiero teraz wiem jak bardzo ludzkie przeczucie potrafi być omylne. Wiesz? Możemy przejść na Ty?" 





-Tęsknię za mamą.-mała brunetka wpatrywała się w niego z łzami w oczach przeglądając zdjęcia swojej matki.  
-Ja też skarbie.-mocno przytulił ją do siebie delikatnie się uśmiechając na wspomnienie żony. 
-Dlaczego nie ma jej z nami? Wszystkie dzieci w przedszkolu mają mamy.-westchnęła głośno.
-Czasami tak już jest, nic na to nie poradzimy.
-Ale dlaczego?! Babcia Krysia mówiła cioci, że to przez Ciebie mamy już nie ma! 
-Matylda...Kocham i mamę i Ciebie i zrobiłbym wszytsko, żeby siedziała tutaj teraz nami. 
-Serio? To jak tak mówisz to tak zrób. Znajdź mamę i ma już nigdy więcej od nas nie uciekać. 
-Porozmawiamy o tym innym razem. Jest już późno. Dobranoc
-Ale tato....no dobranoc. 


"Do pewnego czasu na prawdę było kolorowo. Kwiatki, kolacyjki, czułe słówka. W przeciwieństwie do Andrzeja często jeździłam do Warszawy, tękniłam za rodzicami, bratem, Magdą. Odwiedziałam moją i jego rodzinę. W zimie jego mama bardzo się rozchorowała, spędziłam w Warszawie ponad dziesięć dni, miałam być dwa tygodnie, ale chciała zrobić mu niespodziankę, ale to chyba on bardziej mnie zaskoczył. Zastałam go w naszym łóżku z jakąś długonogą blondynką. Nie krzyczałam, ani nie płakałam. Usiadłam w salonie i siedziałam, nie pamietam jak długo. Dopiero jak przykucną obok mnie i spojrzał w moje oczy wybuchłam głośnym płaczem. Ryczałam jak głupia przez kilkanaście minut, a on po prostu patrzył. Nie pytałam wtedy dlaczego, ani kim była ta kobieta. Poprosiłam go, aby mnie nie opuszczał, powiedziałam mu, że cholernie go kocham, że nie mogę go stracić. To ja po tym jak on mnie zdradził prosiłam o to, aby ze mną był...głupie, prawda? Jednak już nigdy nie było tak jak wcześniej. Mimo tego nadal byliśmy razem, sypialiśmy ze sobą. W siatkówce nie zawsze szło mu dobrze, a w tych złych chwilach to ja byłam "workiem treningowym" to na mnie odreagowywał swoje stresy. Krzyczał, albo miał ciche dni... i tak na zamianę, aż w końcu wybuchł do końca. Przegrali ważny mecz, okropnie krzyczał, trzaskał drzwiami, rozbił kilka talerzy. A ja kilka godzin przed tym dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Chciałam mu powiedzieć, ale się bałam. Bo jaka mogłabyć jego reakcja? Po seri krzyków przycisnął mnie do ściany i pocałował, nie było w tym żadnych uczuć. Po prostu chciał zaspokoić swoje potrzeby, a ja nadal się bałam. Odpychałam go i krzyczałam, aby przestał. Spełnił mąją prośbę ale zostawił na moim policzku ślad po swojej dłoni. W ciągu sekundy przestałam płakać i nie mogłam się ruszyć. Uderzył mnie wtedy po raz pierwszy. Ukrył twarz w dłoniach i usiadł na sofie. Wtedy powiedziałam mu, że jestem w ciąży. Wiesz jak zareagował?" 



Witam Was. Od dodania poprzedniego rozdziału minęły ponad trzy tygodnie. Ten dzisiejszy wiele razy zmieniałam i pisałam od nowa, ale jednak pierwsza wersja według mnie jest najlepsza. 
Jak najszybciej postaram się nadrobić wszytskie zaległości jakie mam na Waszych blogach. 
Pozdrawiam, Patrycja :*

środa, 24 września 2014

1





"Chodziliśmy do jedenego liceum. Był szkolnym kolegą mojego starszego brata. Wbrew pozorom to nie Piotrek nas ze sobą zapoznał. Po raz pierwszy spotkaliśmy się na szkolnej akademii, gdy oboje braliśmy w niej udział. Sympatyczny i zawsze uśmiechnięty chłopak, za którym uganiało się stado dziewczyn nie tylko z naszej szkoły. Nie ukrywałam zdziwienia gdy podszedł do mnie i zaczął rozmowę. Byłam raczej cichą myszką. Nie malowałam się, nie nosiłam krótkich spódniczek, a tym bardziej nie zależało mi na powodzeniu u chłopców. Andrzeja traktowałam jak dobrego kumpla, z którym po zajęciach wracałam do domu i czasem wyszłam na spacer po południu. Gdy zaprosił mnie na studniówkę z niechęcią przyjęłam jego propozycję. Sukienkę kupiłam dopiero w dniu samej imprezy, a buty pożyczyłam od przyjaciółki, bo po prostu o nich zapomniałam. Z miną naburmuszonej pięciolatki znosiłam zabiegi upiększające, które zafundowała mi mama i dziewczyna mojego brata. Od samego rana pastwiły się nade mną mówiąc, że jeszcze im za to podziękuję. W efekcie o godzinie dziewiętnastej po raz drugi lub trzeci w życiu byłam należycie pomalowana, a na mojej głowie lśniła burza ciemnych loków. Sama przed sobą przyznałam, że wyglądam na prawdę dobrze, a utwierdziła mnie w tym mina Andrzeja na mój widok. Doskonale pamiętam jego uśmiech i zadowolenie w oczach. To wtedy po raz pierwszy musną moje usta, a ja gdyby nie gruba warstawa makijażu moja twarz przybrałaby kolor czerwonych paznokci, które pasowały idealnie do koloru butów. Pierwszy raz w swoim siedemnastoletnim życiu świetnie się bawiłam. Nad ranem zgodnie z obietnicą daną moim rodzicom Andrzej odprowadził mnie pod same drzwi mojego mieszkania. Nigdy nie zapomnę momentu, w którym wpił się w moje usta. Poźniej życzył mi kolorowych snów i zniknął za zamykającymi się drzwiami windy."


Widząc zaciekawioną twarz mojej terapeutki nikle się uśmiechnęłam, nie wiem dlaczego. Może z tego powodu, że po raz pierwszy kogoś obchodziły moje uczucia i cierpieinia. Po raz pierwszy w życiu ktoś słuchał mnie nieprzerwalnie i nie mówił, że będzie dobrze. Strasznie denerwowały mnie pocieszenia mojej przyjaciółki. Nie znosiłam gdy wmawiała mi, że to chwilowe, że dam radę i wszystko się ułoży. Doskonale wiedziałam, że nigdy tak nie będzie. Po raz kolejny zerknęłam na twarz pani Elżbiety i zmuszając się na lekkie uniesienie kącików ust kontynuowałam. 

"Później było już idealnie. On skończył szkołe, zdał maturę, zajął się tą siatkówką na poważnie. wyprowadził się do Częstochowy i mimo tych kilometrów, które nas dzieliły jakoś dawaliśm radę. Każdy weekend spędzałam u niego, rodzice nie mieli mi tego za złe, a wręcz przeciwnie cieszyli się, że znalazłam kogoś dla kogo znaczę tak wiele. Jeździłam na większość Jego meczy. Opuściłam się trochę w nauce, bo podróżując kilka razy w tygodniu ciężko było nadrobić wszystkie zaległości, ale maturę zdałam perfekcyjnie. Od razu po wszystkich egzaminach i złożeniu papierów na wymarzone studia przeprowadziłam się do Częstochowy. Jego kawalerka nie była ogormna, ale wydawało mi się, że skoro się kochamy to przecież to w jak dużym mieszkaniu jesteśmy nie ma znaczenia. Niestety częściej niż w akcji oglądałam Andrzeja na meczach w kwadracie lub na trybunach. Grał bardzo rzadko, ale wmwiałam mu, że przecież jest młody, całe życie przed nim. Starałam się robić wszystko,aby czuł się lepiej. Ze względu na Niego zrezygnowałam ze studiów. Uznałam, że zrozbię sobię rok przerwy. Zajęłam się wszystkimi obowiązkami domowymi i podjęłam pracę w osiedlowym sklepiku. W 2008 roku wywalczył z drużyną Puchar Polski i wicemistrzowstwo kraju. Cieszył się, mimo wszystko było ogromnie szczęsliwy. Myślałam, że wszystko będzie piękne i kolorowe. Wakacje spędziliśmy nad polskim morzem. Pierwszy raz wspólnie gdzieś wyjechaliśmy. Dwa tygodnie w małym Niechorzu był nam wtedy bardzo potrzebne."

Na chwilę zamilkłam i rzucając ciche "dziękuję" opuściłam zielone pomieszczenie. Pożegnałam się z kobietą pracującą na recepcji i powolnym krokiem udałam się na parking. Wsiadłam do czarnego audi i udając, że spieszę się, bo ktoś na mnie czeka pojechałam na jeden z warszawskich cmentarzy. 




Witam ponownie. Nie wiem jak Wy, ale ja czuję się cholernie dumna z Naszych siatkarzy, a świadomość, że mamy w Polsce Mistrzów Świata jest niesamowita. 
Pozdrawiam i do zobaczenia za jakiś czas :*

poniedziałek, 8 września 2014

Prolog




Miłość jest jednym z najlepszych uczuć, które nas spotykają. Jest dla człowieka najwspanialszym życiowym prezentem. Kochając i będąc kochanym uważamy się za najszczęśliwszych na świecie. Daje nam poczucie bezpieczeństwa, radość, a przede wszystkim radość z dawania i otrzymywania.

Przemoc domowa to jedno z najczęściej zgłaszanych przestępstw. Jednak, czy każda jej ofiara szuka pomocy? Bardzo często zdarza się tak, że zakochując się w danej osobie nie dostrzegamy jej wad. Nie zwracamy uwagi na agresywne zachowania partnera, czy partnerki. Staje się to dla nas niewidzialne, bo zaślepia nas miłość. Z upływem czasu angażujemy się w związek, nawet ten który jest dla nas niekorzystny. Dlaczego? Najprawdopodobniej przez miłość. 




Ada od siedmu lat jest w związku z ojcem swojej córki. Za mąż wyszła trzy lata temu, jak mówi, z prawdziwej miłości. Jej życie nigdy nie zapowiadało tego, że trafi do miejsca, w którym teraz się znajduje. Pochodzi z Warszawy, to tam poznała "miłość swojego życia", zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Młodzi i spragnieni wyzywań razem postanowili spełniać swoje marzenia, wspierać się. Jednak z biegiem czasu te marzenia stały się tylko Jego. Nie było w nich cienia pragnień Ady. Początkowo zdarzały się sporadyczne kłotnie, ale zawsze kończyły się przeprosinami, czy bukietem ulubionych polnych kwiatów. Wydawać się mogło, że takie po prostu jest życie. Jednak wybranek Ady coraz mniej interesował się rodziną. W poprawie ich relacji nie pomogło dziecko. Córka stała się powodem kolejnych sporów między małżonkami. Po jednym z przegranych meczy, gdy odmówiła mu współżycia po raz pierwszy Ją uderzył. Przepraszał, a Ona wybaczyła. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie. Dosoknale pamięta dzień, w którym zmusił ją do wspólnego spędzenia nocy, idealnie pamięta również awanturę o niewypraną koszulkę, po której kryła twarz pod ciemnymi okularami i kilkoma warstwami makijażu. Długie rękawy i sztuczny uśmiech stały się jej codziennością. Dopiero po tym jak podniósł rękę na małą Matyldę zdecydowała się odejść. Dlaczego? Na to pytania sama Wam odpowie podczas kolejnych spotkań. 




Witam Was na czymś zupełnie odmiennym niż do tej pory. Moje życie przez ostatnie miesiące ogromnie się zmieniło, może w końcu dojrzałam, sama nie wiem, ale powróciła wena, inna niż do tej pory, ale najbardziej cieszy mnie to, że w końcu jest.  Nie mam pojęcia, czy spodoba Wam się forma, w której postanowiłam napisać to opowiadanie, ale jeśli tak to będzie mi bardzo miło, a jeśli nie to oczekuję kilku słów prawdy z Waszej strony. :) 
Pozdrawiam, Patrycja :*





Postacie


Ona-kochała za bardzo


On-często ją poniżał



Zapraszam Was na historię nieco inną niż wszystkie inne w moim wykonaniu.
Historię pozornie szczęśliwych i wzorowo zakochanych. Historię Ady i Andrzeja.