"Chodziliśmy do jedenego liceum. Był szkolnym kolegą mojego starszego brata. Wbrew pozorom to nie Piotrek nas ze sobą zapoznał. Po raz pierwszy spotkaliśmy się na szkolnej akademii, gdy oboje braliśmy w niej udział. Sympatyczny i zawsze uśmiechnięty chłopak, za którym uganiało się stado dziewczyn nie tylko z naszej szkoły. Nie ukrywałam zdziwienia gdy podszedł do mnie i zaczął rozmowę. Byłam raczej cichą myszką. Nie malowałam się, nie nosiłam krótkich spódniczek, a tym bardziej nie zależało mi na powodzeniu u chłopców. Andrzeja traktowałam jak dobrego kumpla, z którym po zajęciach wracałam do domu i czasem wyszłam na spacer po południu. Gdy zaprosił mnie na studniówkę z niechęcią przyjęłam jego propozycję. Sukienkę kupiłam dopiero w dniu samej imprezy, a buty pożyczyłam od przyjaciółki, bo po prostu o nich zapomniałam. Z miną naburmuszonej pięciolatki znosiłam zabiegi upiększające, które zafundowała mi mama i dziewczyna mojego brata. Od samego rana pastwiły się nade mną mówiąc, że jeszcze im za to podziękuję. W efekcie o godzinie dziewiętnastej po raz drugi lub trzeci w życiu byłam należycie pomalowana, a na mojej głowie lśniła burza ciemnych loków. Sama przed sobą przyznałam, że wyglądam na prawdę dobrze, a utwierdziła mnie w tym mina Andrzeja na mój widok. Doskonale pamiętam jego uśmiech i zadowolenie w oczach. To wtedy po raz pierwszy musną moje usta, a ja gdyby nie gruba warstawa makijażu moja twarz przybrałaby kolor czerwonych paznokci, które pasowały idealnie do koloru butów. Pierwszy raz w swoim siedemnastoletnim życiu świetnie się bawiłam. Nad ranem zgodnie z obietnicą daną moim rodzicom Andrzej odprowadził mnie pod same drzwi mojego mieszkania. Nigdy nie zapomnę momentu, w którym wpił się w moje usta. Poźniej życzył mi kolorowych snów i zniknął za zamykającymi się drzwiami windy."
Widząc zaciekawioną twarz mojej terapeutki nikle się uśmiechnęłam, nie wiem dlaczego. Może z tego powodu, że po raz pierwszy kogoś obchodziły moje uczucia i cierpieinia. Po raz pierwszy w życiu ktoś słuchał mnie nieprzerwalnie i nie mówił, że będzie dobrze. Strasznie denerwowały mnie pocieszenia mojej przyjaciółki. Nie znosiłam gdy wmawiała mi, że to chwilowe, że dam radę i wszystko się ułoży. Doskonale wiedziałam, że nigdy tak nie będzie. Po raz kolejny zerknęłam na twarz pani Elżbiety i zmuszając się na lekkie uniesienie kącików ust kontynuowałam.
"Później było już idealnie. On skończył szkołe, zdał maturę, zajął się tą siatkówką na poważnie. wyprowadził się do Częstochowy i mimo tych kilometrów, które nas dzieliły jakoś dawaliśm radę. Każdy weekend spędzałam u niego, rodzice nie mieli mi tego za złe, a wręcz przeciwnie cieszyli się, że znalazłam kogoś dla kogo znaczę tak wiele. Jeździłam na większość Jego meczy. Opuściłam się trochę w nauce, bo podróżując kilka razy w tygodniu ciężko było nadrobić wszystkie zaległości, ale maturę zdałam perfekcyjnie. Od razu po wszystkich egzaminach i złożeniu papierów na wymarzone studia przeprowadziłam się do Częstochowy. Jego kawalerka nie była ogormna, ale wydawało mi się, że skoro się kochamy to przecież to w jak dużym mieszkaniu jesteśmy nie ma znaczenia. Niestety częściej niż w akcji oglądałam Andrzeja na meczach w kwadracie lub na trybunach. Grał bardzo rzadko, ale wmwiałam mu, że przecież jest młody, całe życie przed nim. Starałam się robić wszystko,aby czuł się lepiej. Ze względu na Niego zrezygnowałam ze studiów. Uznałam, że zrozbię sobię rok przerwy. Zajęłam się wszystkimi obowiązkami domowymi i podjęłam pracę w osiedlowym sklepiku. W 2008 roku wywalczył z drużyną Puchar Polski i wicemistrzowstwo kraju. Cieszył się, mimo wszystko było ogromnie szczęsliwy. Myślałam, że wszystko będzie piękne i kolorowe. Wakacje spędziliśmy nad polskim morzem. Pierwszy raz wspólnie gdzieś wyjechaliśmy. Dwa tygodnie w małym Niechorzu był nam wtedy bardzo potrzebne."
Na chwilę zamilkłam i rzucając ciche "dziękuję" opuściłam zielone pomieszczenie. Pożegnałam się z kobietą pracującą na recepcji i powolnym krokiem udałam się na parking. Wsiadłam do czarnego audi i udając, że spieszę się, bo ktoś na mnie czeka pojechałam na jeden z warszawskich cmentarzy.
Witam ponownie. Nie wiem jak Wy, ale ja czuję się cholernie dumna z Naszych siatkarzy, a świadomość, że mamy w Polsce Mistrzów Świata jest niesamowita.
Pozdrawiam i do zobaczenia za jakiś czas :*